ROZMOWA / z dr n. med. Agnieszką Jarosz z Narodowego Centrum Edukacji Zdrowotnej w
Warszawie

Jakie znaczenie w codziennym użytkowaniu ma sól? Ile należy jej spożywać, aby miała odpowiedni
wpływ na organizm, i kiedy jej oddziaływanie może być szkodliwe?

– Można powiedzieć, że bez soli możemy żyć. Dlatego że pierwiastki, jakie się w niej znajdują, są
praktycznie we wszystkich produktach w różnej ilości. Właściwie nie musimy w ogóle dosalać, ale
wiadomo, że robimy to z różnych względów, np. smakowych oraz konserwujących.
Wśród nas są osoby sodo-wrażliwe i sodoniewrażliwe. U osób sodowrażliwych nawet nieduże ilości
soli mogą zwiększać ciśnienie tętnicze krwi. Takie osoby bezwzględnie powinny unikać nadmiaru
soli. Mówi się, że nie powinniśmy przekraczać jednej płaskiej łyżeczki soli dziennie, ale to dotyczy
wszystkich produktów. Przetworzonych i tych dosalanych. My zazwyczaj sami przesalamy. Mniej
więcej 60 proc. dziennego spożycia soli to jest to, co dosalamy. Są osoby, które jeszcze nie spróbują
jedzenia, a już solą. Zasadniczo wszystkim radzę, aby nie przesadzać z solą. Przede wszystkim
mówimy o osobach, które są wrażliwe na sól i może u nich wzrastać ciśnienie tętnicze.

Mimo że sól nie jest aż tak niezbędna, to zawarty w niej sód ma wpływ na procesy metaboliczne,
gospodarkę wodną
– W pomidorze również mamy sód. Warto podkreślić, że w połowie ubiegłego wieku nad Amazonią
odkryto plemię, które w ogóle nie znało soli. A my jesteśmy przyzwyczajeni do tego smaku i nie
chodzi o to, że całkowicie mamy zrezygnować z soli, tylko po prostu rozsądnie podchodzić do jej
spożycia. Nie sypać wszędzie, gdzie tylko się da.

W przypadku soli kuchennej na początku ubiegłego wieku wskazywano, że biała oczyszczona sól
powodowała u ludzi przewlekłe choroby i tłumaczono to brakiem jodu.
– Dlatego że nie mamy za dużo jodu w pożywieniu, a soli się używa powszechnie. To jest taki nośnik
jodu w codziennej diecie. Jest sól himalajska, łososiowa i bez względu na nazwę, bez względu na
miejsce pochodzenia, większość z nich, bo 96 proc., to jest chlorek sodu, czyli zasadnicza sól. Nie
wzbogaca diety o jakieś inne elementy, bo przekonuje się w marketingu, że ma jakieś dodatkowe
walory. Nie jest tak, dlatego że więcej potasu znajdziemy w pomidorze, śliwce niż w soli. W związku z
tym nie jest źródłem innych składników mineralnych. To warto sobie uzmysłowić. Natomiast są
produkowane sole, które mają prawie zero sodu czy też bardzo obniżony sód. Wtedy tylko osoby z
chorymi nerkami – chodzi o przewlekłe choroby nerek – muszą uważać i konsultować się z lekarzem,
nie farmaceutą. Natomiast pozostałe mogą używać te sole, dlatego że tam jest właśnie dodawany
potas w większej ilości niż sód. One są mniej sodowe i w związku z tym bardziej korzystne dla
zdrowia. Na tzw. półkach ze zdrowszą żywnością można je znaleźć. Warto poszukać właśnie tych
soli o obniżonej zawartości sodu.

Jeśli mogłaby Pani polecić coś do powszechnego użytku, to jakiego rodzaju sól byłaby najbardziej
korzystna?
– Polecałabym najpierw własne eksperymenty z ziołami, które lubimy. Proponuję bazylię, ponieważ
ona ma rzeczywiście taki ostrzejszy smak, przypominający sól, zwłaszcza ta suszona. Korzystajmy z
własnych kompozycji i własnych mieszanek. Jeśli będziemy kupować różnego rodzaju przyprawy, nie
zupełnie czyste zioła, tylko będą one zmieszane z innymi przyprawami, to wówczas np. okaże się, że
pieprz cytrynowy w swoim składzie na pierwszym miejscu ma sól. Jeżeli ktoś używał bardzo dużo
soli, to niech spróbuje tych, które mają niską zawartość sodu.

W przypadku dzieci sól nie jest zalecana, ponieważ w wystarczającej ilości występuje np. w
produktach przetworzonych. Jej nadmiar szkodzi dzieciom.
– Zasadniczo ani soli, ani cukru nie polecamy dzieciom. Podstawowym pokarmem niemowlęcia jest
mleko matki, a ono nie jest dosalane. Poza tym, jeśli spojrzymy na skład wód przeznaczonych dla
dzieci, są to wody niskosodowe. W związku z tym nie należy przyzwyczajać dzieci do tego smaku.
Jeśli nie dodajemy zbyt dużej ilości soli, to z potraw wydobywamy inne smaki. Ludzie mówią, że lubią
jeść pikantnie, ale pikantnie nie znaczy słono.

Jednak kiedy gotujemy ziemniaki, to trudno sobie wyobrazić, aby nie dodać chociażby odrobiny soli.
– Tak, ale właśnie odrobina soli wystarczy, a ludzie dodają jej sporo. Są różne sposoby na ziemniaki.
Można dopiero na koniec je posolić, dlatego że wtedy używamy mniej soli. One wówczas ją chłoną i
wcale tego mocno nie czujemy. Pamiętajmy o tym, że kiedy jemy gotowane ziemniaki i spożywamy je np. z jakimiś sosami, to one zazwyczaj zawierają już sól. Jeśli to połączymy, to możemy wcale nie
zauważyć, że ziemniaki nie były solone.

Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: https://sklep.naszdziennik.pl https://www.szlachetnezdrowie.pl

Jacek Sądej „Nasz dziennik” Czwartek, 27 lutego 2020, Nr 48 (6706) – Zdrowy Styl Życia

 

aleastudio